poniedziałek, 14 lutego 2011

Marketing permanentny, czyli po co nam Google Weddings?



Sygnowany przez Google serwis ślubny jest oczywiście skierowany do wszystkich narzeczonych, którzy chcą za pomocą narzędzi internetowych zaplanować swój ślub i poinformować o nim znajomych. Do dyspozycji mamy kilka narzędzi: Google Sites, Picnic, Google Docs oraz Picasa Web Album.

 

Ale o co w tym wszystkim chodzi?

Za pomocą Google Sites można zrobić prostą, ale czytelną stronę www, dzięki której poinformujemy znajomych o naszych przygotowaniach do ślubu, prezentach jakie chcemy (bądź nie) oraz innych rzeczach technicznych związanych ze ślubem. Picnic natomiast pozwala na szybką i prostą obróbkę zdjęć, z których można robić spersonalizowane zaproszenia dla naszych gości. Moim zdaniem najciekawiej wypada w tym zestawieniu Google Docs, dzięki któremu można sporządzić listę gości, kontrolować budżet wesela, czy chociażby przechowywać listę telefonów do kamerzysty, fotografa, orkiestry itp. O funkcjonalności i wykorzystaniu Picasy raczej nie trzeba się rozpisywać. Ze swojego doświadczenia powiem, że zapraszając gości z różnych stron kraju wygodnie jest podzielić się z nimi zdjęciami, które wrzucimy do internetowego albumu - tak zrobił kolega, który ślub brał w ubiegłym roku. Wyobraź sobie wysyłanie kilku zdjęć kilku osobom, a potem dosyłanie kolejnych – Picassa zdecydowanie oszczędzi Twój czas i skrzynkę mailową.



Kto będzie tego używał?

Zastanów się teraz nad taką kwestią – kto ma korzystać z takich gadżetów? Jestem dość blisko branży weselnej, ze względu na to, że ojciec jest właścicielem agencji filmowej od kilkunastu lat. Po pokazaniu mu Google Weddings zaczęliśmy się zastanawiać, czy faktycznie jesteśmy aż tak nowocześni, żeby zapraszać znajomych za pomocą stron www. Ok – znajomych można potraktować dodatkowo zaproszeniem internetowym, ale nie wyobrażam sobie, żeby całkowicie wyparło ono papierowe. To trochę tak, jak w przypadku płyt CD – co prawda muzykę można legalnie ściągać, żeby słuchać jej na iPodzie, ale prawdziwą „magię” mają w sobie namacalne płyty, które z dumą możemy pokazać znajomym.

Czy budżetowanie wesela jest czymś nowym – oczywiście, że nie. Google stara się co najwyżej wygładzić i uprościć funkcje, jakie ma (przerażający dla niektórych) Excel. Co należy oddać serwisowi weselnemu – jego usability jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Czy w sytuacji, kiedy w Internecie roi się od poradników, for internetowych, poświęconych przygotowaniom do ślubu, Google Weddings jest naprawdę potrzebne? I tak i nie.

Tak, bo na pewno znajdzie się grono ponowoczesnych gadżeciarzy, którzy wyznają wiarę w postęp i poza wysłaniem elektronicznego zaproszenia, zrobią stosowny event na Facebooku, żeby napawać się gratulacjami od znajomych. Zapewne ktoś rozgarnięty zrobi do tego jeszcze aplikację na iPhone’a, żeby można było zarządzać przygotowaniami do wesela nawet nie będąc w domu. Z Google Weddings na pewno ucieszą się Konsultanci Weselni (lub mówiąc nowocześnie – wedding plannerzy) – korzystanie z takich nowinek będzie na pewno mile widziane w oczach potencjalnych klientów. Jest jednak jeszcze druga strona medalu, jakim jest Google Weddings.

MARKETING PERMANENTNY

Tak naprawdę branża weselna spokojnie mogłaby się obyć bez nowinek sygnowanych logo Google. O co więc chodzi? O promocję narzędzi Picnic, Google Sites oraz Google Docs. Nawet jeśli nie zaskarbią sobie one sympatii narzeczonych, to dlaczego miałyby pozostać niewykorzystane w innych sferach ich aktywności?

Przyjemna, przejrzysta szata graficzna połączona z intuicyjną obsługą to bardzo ważne cechy narzędzi, które mogą być wykorzystane przez klientów w zasadzie z każdej branży. I o to chodzi! Równie dobrze, Google mogłoby systematycznie promować każdą z usług po kolei, licząc, że poszczególne rozwiązania się przyjmą, tylko zastanów się: po co? Można przecież zrobić serwis, który w zamyśle ma rozwiązywać jakiś problem (i bardzo dobrze) i dzięki niemu promować starsze lub nowsze technologie – genialne w swej prostocie.

To, co osiągamy za pomocą marketingu permanentnego, to przede wszystkim implikowanie potrzeb klientom. Zamiast wprost przekonywać użytkowników o wartości i funkcjonalności narzędzi, które Google ma do zaoferowania, ktoś poszedł 2 kroki naprzód. Nawet, jeśli komuś nie będzie chciało się przygotowywać wesela za pomocą Google Weddings, to jest wielce prawdopodobne, że zapamięta aplikacje, jakie wykorzystywał na stronie poświęconej weselom. Dlaczego?

Bo ktoś rozwiązał (albo przynajmniej starał się rozwiązać) problem klienta!

Jeśli Twój biznes nastawiony jest tylko i wyłącznie na oczekiwanie, aż się klient skusi i coś od Ciebie kupi, zastanów się poważnie ile jeszcze tak wytrzymasz? Nie trzeba mieć skończonego zarządzania, czy ekonomii, żeby wiedzieć, że biznes to przede wszystkim pomaganie ludziom w rozwiązywaniu ich problemów i oczywiście pobieranie za to wynagrodzenia. Pomyśl, w jaki sposób Ty pomagasz swoim klientom, jeśli nic Ci nie przychodzi do głowy, to pomyśl o najbardziej palącym problemie Twojej grupy docelowej. Jeśli zaczniesz oferować im rozwiązanie problemu, to Twój produkt stworzy się praktycznie sam, zobaczysz.

Jak możesz się promować permanentnie?

Kiedyś kupiłem za pośrednictwem Złotych Myśli ebooka z kilkoma gratisami. Generalnie zapamiętałem tylko jednego, który opisywał, jak się tanio promować. Treść może nie powalała, ale autorka miała ciekawy patent na autopromocję. Ponieważ była właścicielką agencji reklamowej, po każdym zakończonym rozdziale ebooka wymieniała listę działań promocyjnych, którymi się zajmuje i oferowała wykonanie jednego z nich za darmo – jak dla mnie bomba.
Po pierwsze wielokrotnie powtarzała, że możesz za darmo skorzystać z jej pomocy. Po drugie dając taki darmowy wabik można łatwo przekonać klienta do dokupienia płatnej opcji (upselling) lub usługi uzupełniającej (cross – selling), a w najgorszym wypadku można po prostu rozbudowywać bazę swoich potencjalnych klientów. Po trzecie – wykonanie pełnowartościowej usługi za darmo uwiarygodnia Cię, ale również zostawia u klienta w głowie pytanie: skoro to, co dostałem za darmo jest takie dobre, to jak dobre musi być usługa płatna?

To jest tylko jeden z przykładów, jak można się promować permanentnie, a do tego niewielkim kosztem (ebook wymaga w zasadzie tylko Twoich nakładów czasowych). Może masz jakieś doświadczenia z własnego podwórka? Zapraszam do komentarzy.

Pozdrawiam Cię serdecznie i do usłyszenia.

1 komentarz:

  1. z wlasnego doswiadczenie obcowania z potencjalnymi goscmi na slub/wesele powiem, ze w Polsce jeszcze dlugo zapraszanie przez www nie zastapia papierowego OSOBISCIE wreczonego zaproszenia ;)

    OdpowiedzUsuń